piątek, 2 stycznia 2015

Chapter 6 Poświęcenie

"Carpe diem quam minimum credulo postero"


Rose
- Tutaj nic nie dzieje się bez przyczyny! Wszystkie lalki żyją własnym życiem! Odgrywają własne przedstawienie. Pamiętaj: lalki są jak duchy, z nimi się nie zadziera...- dziwny głos pojawił się znikąd.
Nagle otoczyła mnie armia marionetek, które z wymalowaną na twarzy rządzą i pasją zbliżały się w moją stronę. Nie chciały niestety ulec swojemu lalkowemu przeznaczeniu, o nie. Kierowała nimi chęć rzezi, krwawej rzezi.
- Ratunku!- krzyczałam.- Słyszy mnie ktoś?
- Twoje krzyki odbijają się od ścian i wracają do ciebie. Nie chcą dojść do nikogo innego. Twój głos jest jedyną rzeczą, jaka może cię teraz zabić.- powiedziała jedna z nich.
- Czego ode mnie chcecie?- zapytałam przerażona.
- Nie bój się nas, nic ci nie zrobimy. Chcemy wyłącznie twojej duszy.- po tych słowach zapadła ciemność.
Valerie
- Niall! O mój Boże! Niall!- krzyczałam przerażona.
Chłopak osunął się po ścianie, cały we krwi. Czerwona ciecz kreśliła ślady na kamiennym podłożu, aby po chwili złączyć się w jednym okręgu. Natychmiast podbiegłam do blondyna i położyłam jego głowę na swoich kolanach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że odzyskałam głos, jednak w tej chwili nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia.
- Co tu się stało?!- zapytał Harry.
Reszta stała w osłupieniu. 'Dlaczego? Jak? Kto?'
- Valerie, odsuń się.- powiedziała ze stoickim spokojem Ellie.
- Nigdy w życiu! Nie rozumiem, dlaczego jesteś taka spokojna i opanowana. Teraz.
- Bo ja to przewidziałam już dawno.- odparła.- Wiedziałam o wszystkim. O tym, że Rose zaginie, że stracisz głos. Jedyne, czego nie wiem, to jak potoczą się nasze losy i jak to wszystko się zakończy.
- Słucham?- odpowiedziałam zszokowana.- Czy wy o tym wiedzieliście?- spojrzałam w stronę Liama, Zayna i Blair.
- Nie, nie wiedzieli.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam tego wcześniej, dlaczego nie mogłaś nam powiedzieć co się z nami stanie?!- tym razem odezwał się Harry.
- Bo to jest zabronione.
- Jak to zabronione?- oburzył się Lou.
- Gdybym wam o wszystkim powiedziała, to zaburzyłabym harmonię czasoprzestrzeni. Nikt nie zna swojego losu i tak ma być zawsze.
- Aha, czyli my nie możemy znać swojego losu, ale ty za to już tak?
- Ja jestem na to skazana. Nie mam wyjścia.
- Nic mnie to teraz nie obchodzi. Powiedz mi przynajmniej, czy on przeżyje, proszę.
Kobieta zawahała się, lecz pod wpływem mojego niecierpliwego wzroku poddała się i westchnęła przeciągle.
- Tak- wyszeptała.
Całe napięcie powoli uszło ze mnie jak powietrze z balonu, którego można kupić w wesołym miasteczku. Sprzedawcy wciskają ci do ręki jakiś kiczowaty balonik, z którego po 5 minutach uchodzi całe powietrze, albo odfruwa, gdy ty chcesz tylko na chwilę go odłożyć, a sami wyrywają ci z rąk 10 dolarów.
- Co mamy zrobić?- zapytałam drżącym głosem.
- Odsuńcie się.- poleciła Blair.
Wszyscy zgodnie wykonaliśmy jej polecenie. Czarownica podniosła ręce na wysokości klatki piersiowej i zaczęła mamrotać coś pod nosem. Moich nozdrzy dopadł mocny zapach mydła waniliowego i cynamonu. Gdy nie mogłam wytrzymać już duszącego zapachu, zaczęłam kaszleć. Blair natychmiast się odwróciła.
- Nie mogę nic zrobić. Chyba potrzebna jest...
- Nie, to niemożliwe!- przerwał jej Zayn.
- Na prawdę.
- O co chodzi?- zapytałam.
Spojrzeli na siebie z niepokojem, po czym zgodnie odpowiedzieli:
- Potrzebna jest ofiara.
Gdy nikt nic nie powiedział, Blair kontynuowała.
- Czar, który sprawił, że Niall no cóż... Jest w takim stanie to czarna magia. Bardzo potężna. Żeby uratować Nialla ktoś z nas musi się poświęcić i oddać swoją duszę.
Zamarliśmy. Ellie prychnęła pod nosem.
- Mądre posunięcie, Robercie.
- Zaraz... To sprawka tego demona?- zapytałam.
Pokiwała głową. Westchnęłam.
- No dobrze, to w takim razie...
- Ja to zrobię.- zadeklarował Louis, zanim zdążyłam sama się zgłosić.
Wszystkie spojrzenia momentalnie skierowały się w jego stronę. Wstrzymałam oddech.
- Jesteś pewien?- odezwał się Liam.
- Niall to mój przyjaciel. Zresztą ja nie do końca wierzę w te czary-mary, więc chyba nie jestem wam zbytnio przydatny.
Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
- Tylko pamiętaj: to nie tak, że ty po prostu umrzesz. Składając siebie jako ofiarę nie koniecznie oddajesz swoją duszę. Jest nawet szansa, że przeżyjesz i nic ci się nie stanie, ale trafisz w ręce Roberta, co jest o wiele gorsze, niż śmierć. On może zrobić z tobą, co zechcę, nawet włączyć cię do swojej Armii Ciemności.
- Dobra, już mnie nie zniechęcaj, okay? Jestem pewien na 100%. A teraz wypowiedz te swoje zaklęcia i będzie po wszystkim.
Blair jeszcze chwilę przyglądała mu się, jakby liczyła, że zmieni zdanie. Chłopak westchnął.
- I tak ktoś to będzie musiał zrobić, prawda?
Dziewczyna pokiwała głową i znowu zaczęła mamrotać jakieś zaklęcia pod nosem. Chwyciłam za ramię Zayna i zamknęłam oczy, aby tego nie wiedzieć. Nie wiem, dlaczego. Chyba za bardzo się bałam. Usłyszałam przerażający krzyk, przez co sama także krzyknęłam, odskoczyłam do tyłu i wylądowałam na zimnej podłodze. Otworzyłam oczy. O dziwo nie zobaczyłam żadnej krwi, ani żadnego śladu oddania siebie w ofierze. A może to tylko sen? Może wystarczy się uszczypnąć i...
- To nie sen.- powiedziała z rozbawieniem Blair.
Popatrzyłam na resztę. Ich miny wcale nie zdradzały tego, że przed chwilą jakiś chłopak poświęcił swoją duszę, żeby ratować najlepszego kumpla, wręcz przeciwnie. Wyglądali, jakby nic nigdy się nie stało.
- Tak po prostu?- zapytałam.
- Co tak po prostu?
- No nie udawaj, że nagle przestałeś czytać w moich myślach, Liam. Tak po prostu mamy zapomnieć o tym, co przed chwilą się stało?
- Valerie, rozpaczanie nic nam tu nie da, jedynie zabierze bardzo ceny czas.
- Ale chyba wypadałoby teraz zamknąć się na minutę i siedzieć na dupie w ciszy?
- Val, przecież on nie umarł.
- A skąd wiesz? Przecież on do cholery oddał swoją duszę!
- Niekoniecznie.- odezwał się do tej pory milczący Thomas.- Ellie powiedziała, że równie dobrze może po prostu trafić w ręce Roberta.
- Od razu mi ulżyło.- mruknęłam z sarkazmem.
Wilkołak (tak właśnie, sama się dziwię, że z taką łatwością to pomyślałam) otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale przerwało mu ciche syknięcie z bólu.
- Niall!- krzyknęłam, po czym podbiegłam do chłopaka.
- Odzyskałaś głos.- szepnął słabo.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest, ale...
- Ale co?- zapytał widząc, moją minę.
- Louis... On... Poświęcił się, abyś przeżył.
- Że co?!
- Niall, uspokój się.- Harry położył dłoń na ramieniu chłopaka.
- Jak ja mam być spokojny?!- strzepnął dłoń bruneta. Z jego spojrzenia emanował gniew. W tej chwili na prawdę się go bałam. Dlatego też siedziałam cicho.
- Niall, popatrz na Valerie. Ona się ciebie boi.- powiedziała jak zwykle spokojna Ellie.
Chłopak spojrzał na mnie z zakłopotaniem na twarzy.
- Przepraszam.- wyszeptał.
- Nic się nie stało.- odpowiedziałam.
Tym razem blondyn zwrócił się do Ellie.
- Jest jakiś sposób, żeby go odzyskać?
Dziewczyna popatrzyła po reszcie (Blair, Thomasie, Liamie i Zaynie), po czym odrzekła:
- Tak, ale to będzie wymagało sporego wysiłku i jest to bardzo niebezpieczne.
- Zrobię wszystko, żeby odzyskać przyjaciela.- powiedział hardo Niall.
- Niech tak będzie.
Louis
Otworzyłem oczy. Spowijała mnie ciemność. Oprócz tego, że cholernie bolała mnie głowa, nie czułem nic. Machałem rękami w powietrzu, aby jakoś rozeznać się w terenie, ale bez skutku. 
- Halo? Jest tam ktoś?- krzyczałem.
Zero odpowiedzi. Westchnąwszy, opadłem z powrotem na zimną, kamienną podłogę, której również nie widziałem. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranej ciężkiej kraty i ujrzałem blask świecy, którą ktoś zapalił. Gdy światło rozprzestrzeniło się na tyle dobrze, abym mógł zobaczyć, kto mnie odwiedził, ujrzałem dwie obrzydliwe i przerażające niczym z horroru postacie, trzymające jakąś dziewczynę za ręce.
- No panie Louis, masz towarzystwo.- powiedział ochrypłym, niskim, gardłowym głosem jeden z nich, po czym razem z drugim rzucili dziewczynę na ziemię i wyszli zatrzaskując kratę.
Super, jestem w jakiś lochach, a moimi strażnikami są przerośnięte mutanty.
Moje rozmyślenia przerwał jęk dochodzący od dziewczyny. Powoli wstała z pozycji leżącej tak, że mogłem ujrzeć jej twarz. Przecież to Rose!
- Rose?- zapytałem, jakby nie mogąc uwierzyć, że to ona.
- Louis?- zapytała takim samym tonem.
- Co ty tu robisz?
- Porwali mnie. Powiedzieli, że chcą mojej duszy.- wyjąkała.- A ty?
- Jestem tak jakby "ofiarą" za życie Nialla.
- Chyba nie bardzo rozumiem.
- Nie ważne.- machnąłem ręką.
- Musimy się stąd jakoś wydostać.
- Powodzenia.- prychnąłem- Pilnują nas jakieś potwory, a sami jesteśmy więźniami tego demona.
- Roberta?
Pokiwałem twierdząco głową.
- No to w takim razie potrzebny nam plan.- powiedziała.
- Co masz na myśli?
Uśmiechnęła się tajemniczo.


Tak, wiem nawaliłam. Przepraszam. Miałam chwilową blokadę (ta, kilku miesięczną), ale już wróciłam i zamierzam od tej pory regularnie dodawać rozdziały (mam nadzieję), ale do tego potrzebne mi są także Wasze komentarze. Mam nadzieję, że jeszcze kilka osób pamięta o tym blogu.
Do następnego (oby...)
A i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku!