"Bonum ex malo non fit."
Niall
Dziewczyna zaczęła się przerażająco wyginać. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Wszyscy zebrali się wokół niej, a ja stałem tam jak słup soli i nie mogłem się ruszyć. Targały mną różne emocje: na przemian strach, zdziwienie i coś, czego nie mogłem zrozumieć: ból wewnętrzny. Nie rozumiem, dlaczego czuję się tak, jakby ktoś wyrwał mi ze środka wszystkie wnętrzności, pozostawiając jedynie wielką pustkę. Upadłem.
-Niall! Niall!- usłyszałem desperackie krzyki.
Powoli otworzyłem oczy, ale od razu tego pożałowałem, bo przeszył mnie przerażający ból.
-Niall, wszystko w porządku?
Nadal leżałem nieruchomo.
-Niall, odezwij się.
W końcu odważyłem się otworzyć oczy po raz kolejny. Tym razem nie czułem już takiego bólu, ale sztuczny blask bijący z lamp spowodował, że dostałem zawrotów głowy.
-Wyłączcie światło!- rozkazała Ellie.
Po chwili pomieszczenie zatonęło w mroku, a jedynym źródłem światła była malutka lampeczka na końcu sali.
-Niall, słyszysz mnie?- zapytała ponownie kobieta.
-Tak...- szepnąłem.
Nagle ocknąłem się. 'Gdzie jest Valerie?!'
-Valerie?- zdziwiła się Blair.- Jest tutaj.- wskazała ruchem ręki na dziewczynę stojącą w rogu.
-Dlaczego o nią "pytałeś"?
-Jak to dlaczego? Przecież jeszcze chwilę temu przeraźliwie się wyginała, tak jakby coś ją opętało. Czemu teraz stoi sobie spokojnie jak gdyby nigdy nic?
-Niall, dobrze się czujesz?- poczułem na ramieniu dłoń Ellie.- Valerie nic się nie stało, nie wyginała się, nic jej nie opętało. Wszystko z nią w porządku.
-Ale jak to? Przecież widziałem na własne oczy, że ewidentnie coś się działo.- upierałem się.
-Musiało ci się coś przewidzieć.- odparł ze stoickim spokojem Liam.
-Nic mi się nie przewidziało!- krzyknąłem.- Dobrze wiem, co widziałem.
-Niall, uspokój się.- powiedział Zayn.
-Przecież jestem spokojny!
Spojrzałem na drobną blondynkę, która przypatrywała mi się ze strachem. Może oni mają rację? Może na prawdę mi się coś przewidziało? Ale w takim razie skąd te przewidzenia?
-Usiądź sobie, zaraz ci przyniosę trochę wody, napijesz się i dokładnie opowiesz mi co widziałeś, ok?- zabrała głos Ellie.
-Dobrze.- westchnąłem.
Po chwili w dłoniach trzymałem już szklankę wody. Wyrocznia usiadła naprzeciwko mnie i spojrzała mi w oczy. 'Wydaje jej się, że coś z nich wyczyta? Niedoczekanie.'
-Niall, próbuje dowiedzieć się co zaszło w tym twoim mózgu, że zaatakowały cię takie przewidzenia.- wyjaśniła spokojnie.
'Szlag by to trafił! Zapomniałem, że ona mi czyta w myślach.'
-Wszyscy czytamy.- odchrząknęła Blair.
Spojrzałem na nią rozdrażnionym wzrokiem, na co ta tylko się zaśmiała.
-Opowiadaj.- rozkazał Thomas.
-Po co?- prychnąłem.- Przecież i tak już wszystko wiecie.
-My tak, ale ona nie.- powiedział Zayn.
Dokładnie wiedziałem o kogo mu chodziło. Odstawiłem nietkniętą szklankę na podłogę i zabrałem głos.
-Wszyscy staliśmy spokojnie, nic się nie działo. Nagle Val zaczęła się niespokojnie poruszać. Zaczęła się wyginać we wszystkie strony, krzycząc. Wyglądało to tak, jakby szatan w nią wstąpił i to dosłownie. Wszyscy do niej podbiegliście, a ja stałem nieruchomo. Czułem jak coś rozsadza mnie od środka, zostawiając za sobą jedynie pustkę. Po chwili upadłem i cała scena skończyła się.
Po skończeniu, Zayn natychmiast poderwał się z miejsca i znalazł się koło Val.
-Mówiłaś, że byłaś w jakiś katakumbach i spotkałaś Morta, tak?- zapytał dziewczyny.
Kiwnęła twierdząco głową.
-Czy zrobił ci coś?
Zaprzeczyła.
-O czym rozmawialiście?
Spojrzała na niego jak na idiotę i pokazała ręką usta. Natychmiast w jej rękach pojawiła się kartka i długopis. Blondynka zaczęła pisać, a my czekaliśmy w napięciu.
Odłożyła długopis i odwróciła kartkę w naszą stronę. Ledwie zdążyłem przeczytać pierwsze kilka liter, kiedy poczułem mocne uderzenie i wylądowałem na ścianie. Czułem, jak kałuża krwi robiła się wokół mnie coraz większa.
Usłyszałem głos w głowie, który z pewnością nie należał do mnie:
-Niall! Niall!- usłyszałem desperackie krzyki.
Powoli otworzyłem oczy, ale od razu tego pożałowałem, bo przeszył mnie przerażający ból.
-Niall, wszystko w porządku?
Nadal leżałem nieruchomo.
-Niall, odezwij się.
W końcu odważyłem się otworzyć oczy po raz kolejny. Tym razem nie czułem już takiego bólu, ale sztuczny blask bijący z lamp spowodował, że dostałem zawrotów głowy.
-Wyłączcie światło!- rozkazała Ellie.
Po chwili pomieszczenie zatonęło w mroku, a jedynym źródłem światła była malutka lampeczka na końcu sali.
-Niall, słyszysz mnie?- zapytała ponownie kobieta.
-Tak...- szepnąłem.
Nagle ocknąłem się. 'Gdzie jest Valerie?!'
-Valerie?- zdziwiła się Blair.- Jest tutaj.- wskazała ruchem ręki na dziewczynę stojącą w rogu.
-Dlaczego o nią "pytałeś"?
-Jak to dlaczego? Przecież jeszcze chwilę temu przeraźliwie się wyginała, tak jakby coś ją opętało. Czemu teraz stoi sobie spokojnie jak gdyby nigdy nic?
-Niall, dobrze się czujesz?- poczułem na ramieniu dłoń Ellie.- Valerie nic się nie stało, nie wyginała się, nic jej nie opętało. Wszystko z nią w porządku.
-Ale jak to? Przecież widziałem na własne oczy, że ewidentnie coś się działo.- upierałem się.
-Musiało ci się coś przewidzieć.- odparł ze stoickim spokojem Liam.
-Nic mi się nie przewidziało!- krzyknąłem.- Dobrze wiem, co widziałem.
-Niall, uspokój się.- powiedział Zayn.
-Przecież jestem spokojny!
Spojrzałem na drobną blondynkę, która przypatrywała mi się ze strachem. Może oni mają rację? Może na prawdę mi się coś przewidziało? Ale w takim razie skąd te przewidzenia?
-Usiądź sobie, zaraz ci przyniosę trochę wody, napijesz się i dokładnie opowiesz mi co widziałeś, ok?- zabrała głos Ellie.
-Dobrze.- westchnąłem.
Po chwili w dłoniach trzymałem już szklankę wody. Wyrocznia usiadła naprzeciwko mnie i spojrzała mi w oczy. 'Wydaje jej się, że coś z nich wyczyta? Niedoczekanie.'
-Niall, próbuje dowiedzieć się co zaszło w tym twoim mózgu, że zaatakowały cię takie przewidzenia.- wyjaśniła spokojnie.
'Szlag by to trafił! Zapomniałem, że ona mi czyta w myślach.'
-Wszyscy czytamy.- odchrząknęła Blair.
Spojrzałem na nią rozdrażnionym wzrokiem, na co ta tylko się zaśmiała.
-Opowiadaj.- rozkazał Thomas.
-Po co?- prychnąłem.- Przecież i tak już wszystko wiecie.
-My tak, ale ona nie.- powiedział Zayn.
Dokładnie wiedziałem o kogo mu chodziło. Odstawiłem nietkniętą szklankę na podłogę i zabrałem głos.
-Wszyscy staliśmy spokojnie, nic się nie działo. Nagle Val zaczęła się niespokojnie poruszać. Zaczęła się wyginać we wszystkie strony, krzycząc. Wyglądało to tak, jakby szatan w nią wstąpił i to dosłownie. Wszyscy do niej podbiegliście, a ja stałem nieruchomo. Czułem jak coś rozsadza mnie od środka, zostawiając za sobą jedynie pustkę. Po chwili upadłem i cała scena skończyła się.
Po skończeniu, Zayn natychmiast poderwał się z miejsca i znalazł się koło Val.
-Mówiłaś, że byłaś w jakiś katakumbach i spotkałaś Morta, tak?- zapytał dziewczyny.
Kiwnęła twierdząco głową.
-Czy zrobił ci coś?
Zaprzeczyła.
-O czym rozmawialiście?
Spojrzała na niego jak na idiotę i pokazała ręką usta. Natychmiast w jej rękach pojawiła się kartka i długopis. Blondynka zaczęła pisać, a my czekaliśmy w napięciu.
Odłożyła długopis i odwróciła kartkę w naszą stronę. Ledwie zdążyłem przeczytać pierwsze kilka liter, kiedy poczułem mocne uderzenie i wylądowałem na ścianie. Czułem, jak kałuża krwi robiła się wokół mnie coraz większa.
Usłyszałem głos w głowie, który z pewnością nie należał do mnie:
"Musisz ją chronić."
Rose
Otworzyłam oczy. Wokół mnie panowała ciemność. W sumie, to nawet dobrze, bo na nic innego nie miałam ochoty. Liczyły się tylko te 3 okropne słowa: Niewolno zabijać, Rose.
O co w tym chodzi? Dlaczego powiedział je akurat mi? Przecież ja nikogo w życiu nie zabiłam. Nie jestem potworem, ani psychopatą. "Jesteś tego taka pewna?" "Tak, jestem! Dlaczego myślisz inaczej?" "Nie myślę. Jestem twoim głosem podświadomości, muszę myśleć rozsądnie i rozważać wszystkie możliwości, taka juz moja praca." "To może cię zwolnię?" "Tylko spróbuj!"
'Dobra, koniec! Nie będę się już tym przejmować! Pomyliło mu się i tyle, albo chciał mnie wystraszyć. Raczej stawiam na to drugie, w końcu to zły charakter. Teraz muszę się skupić tylko i wyłącznie na wydostaniu się stąd. Ja tu niedługo zwariuję!'
Podniosłam się i wyruszyłam na poszukiwanie włącznika światła.
"Głupia jesteś? Ten teatr powstał wieki temu, nie wydaje mi się, żeby była wtedy elektryczność." "Mam to gdzieś, może znajdę przynajmniej jakąś świecę."
Znalazłam. Teraz pozostaje tylko pytanie jak ją odpalić?
"Powodzenia w znalezieniu zapałek." "Zamknij się!"
Chwila... To nie świeca, tylko lampa naftowa.
"Jak odpalić lampę naftową?" "Przecież miałam się zamknąć."
Prychnęłam w duchu. Jak nikt jej nie prosi, to się odzywa, ale jak już jej człowiek potrzebuje, to nagle udaje wielce obrażoną.
'Boże, co się z tobą dzieje, Rose? Nie dość, że kłócisz się z podświadomością, to teraz jeszcze się na nią wściekasz. Ty na serio potrzebujesz dobrego psychiatry.'
Trzask? Co do... O cholera! Drzwi! Otworzyły się!
Nie patrząc na to, co robię, czym prędzej pobiegłam w stronę wyjścia. Opuściłam garderobę i pobiegłam przed siebie. Omijałam przeróżne sale i długie korytarze, aż w końcu dotarłam do miejsca, do którego nogi same mnie poniosły- ogromnej sceny. Zaparło mi dech w piersiach.
-Piękne, prawda?- usłyszałam głos za plecami.
-O tak...- zachwycałam się.- Chwila!
Gwałtownie się odwróciłam i wylądowałam na jakimś chłopaku.
-Przepraszam, to moja wina.- zaśmiał się.
W mgnieniu oka podniosłam się i stanęłam w bezpiecznej odległości od nieznajomego.
-Kim jesteś?- zapytałam.
-Och! Gdzież moje maniery! Na imię mi Damon. (jeśli ktoś nie pamięta, odsyłam do zakładki characters :D).- ukłonił się.- A ty zapewne jesteś Rosemarie, jak mniemam.
-Rose.- poprawiłam go.- Zresztą skąd to wiesz?
-Kochanie, ja wiem praktycznie wszystko.
-Dlaczego mówisz do mnie "kochanie"?
-Bo to przyjemne, nie uważasz?
-No jakoś nie bardzo.- sprostowałam.- Nigdy nie byłam fanką ckliwych historii miłosnych, gdzie dwoje zakochanych co chwila obdarza się przezwiskami "kochanie", "koteczku", "złotko", "misiu".
-Hmmm... Coraz bardziej zaczynasz mi się podobać. Kompletnie bezuczuciowa, zupełnie jak ja.
-Słucham? Nie jestem bezuczuciowa, wypraszam sobie.
-Przepraszam najmocniej.- zaśmiał się.- Nie wiedziałem, że jesteś taka drażliwa.
-A jak ty się w ogóle tu znalazłeś?
-Magia.- przedrzeźniał mnie.- Chyba coś już o tym wiesz, mam rację?
-Nie...- zaprzeczyłam.- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
-Kłamać to ty nie umiesz, złotko.- drażnił się ze mną.- Rozumiem, że Ellie ci jeszcze o nas nie powiedziała?
-O jakich NAS?
-O mnie i o Stefano. Jesteśmy braćmi, wampirami.
-Wampi co?!- krzyknęłam.
-Spokojnie, ochłoń trochę, bo zaraz wybuchniesz.
-Twoje żarty są beznadziejne.- powiedziałam niemiło.
-Nie oczekuję, aby były inne, w końcu pochodzę z innej epoki.
-Możesz jaśniej?
-O, nagle cię zaintrygowałem?- zapytał z głupawym uśmieszkiem.
-Tego nie powiedziałam. Na prawdę jesteś wampirem?
-Śmiesz wątpić?- oburzył się, po czym ukazał swoje śnieżnobiałe kły.
Cofnęłam się o krok.
-Nie martw się, nic ci nie zrobię.- schował zęby.
-Wierzę, ale wolę dmuchać na zimne niż się sparzyć.
-Zawsze jesteś taka ostrożna i uważna?
-Przeważnie. Masz z tym jakiś problem?- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Ja? Nie, oczywiście, że nie. To ta twoja wielka rozwaga blokuje ci przypływ emocji?
-Po raz kolejny powtarzam ci, że nie jestem żadną bez emocjonalną suką!
-A czy ja coś takiego powiedziałem? No cóż, widzę, że moja obecność tylko wyprowadza cię z równowagi, więc ja już cię opuszczam, ale nie martw się: spotkamy się jeszcze nie raz.
-Po prostu skaczę ze szczęścia.- mruknęłam sarkastycznie.
-Do zobaczenia królowo śniegu!- pożegnał się i już go nie było.
'Wredny palant.'
Nagle usłyszałam dźwięki organ. Co tu robią organy i kto na nich gra? Popatrzyłam na górę i to, co zobaczyłam wstrząsnęło mną: one same grały! Na dodatek na scenie pojawiły się jakieś marionetki, a ja z niewiadomej przyczyny stałam tam ubrana w długą suknię i wymalowana jak jakiś plastik. Co się tu dzieje?
Jej, ten rozdział udało mi się wyjątkowo szybko napisać, ale to też pewnie dlatego, że jest krótszy niż pozostałe. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, bo właśnie od niego akcja zacznie nabierać tempa xD.
Ilość komentarzy wpływa na szybkość pojawienia się kolejnego rozdziału, więc komentujcie :).
Oczywiście przypominam o zakładce "Pytania do bohaterów ;).
Trzask? Co do... O cholera! Drzwi! Otworzyły się!
Nie patrząc na to, co robię, czym prędzej pobiegłam w stronę wyjścia. Opuściłam garderobę i pobiegłam przed siebie. Omijałam przeróżne sale i długie korytarze, aż w końcu dotarłam do miejsca, do którego nogi same mnie poniosły- ogromnej sceny. Zaparło mi dech w piersiach.
-Piękne, prawda?- usłyszałam głos za plecami.
-O tak...- zachwycałam się.- Chwila!
Gwałtownie się odwróciłam i wylądowałam na jakimś chłopaku.
-Przepraszam, to moja wina.- zaśmiał się.
W mgnieniu oka podniosłam się i stanęłam w bezpiecznej odległości od nieznajomego.
-Kim jesteś?- zapytałam.
-Och! Gdzież moje maniery! Na imię mi Damon. (jeśli ktoś nie pamięta, odsyłam do zakładki characters :D).- ukłonił się.- A ty zapewne jesteś Rosemarie, jak mniemam.
-Rose.- poprawiłam go.- Zresztą skąd to wiesz?
-Kochanie, ja wiem praktycznie wszystko.
-Dlaczego mówisz do mnie "kochanie"?
-Bo to przyjemne, nie uważasz?
-No jakoś nie bardzo.- sprostowałam.- Nigdy nie byłam fanką ckliwych historii miłosnych, gdzie dwoje zakochanych co chwila obdarza się przezwiskami "kochanie", "koteczku", "złotko", "misiu".
-Hmmm... Coraz bardziej zaczynasz mi się podobać. Kompletnie bezuczuciowa, zupełnie jak ja.
-Słucham? Nie jestem bezuczuciowa, wypraszam sobie.
-Przepraszam najmocniej.- zaśmiał się.- Nie wiedziałem, że jesteś taka drażliwa.
-A jak ty się w ogóle tu znalazłeś?
-Magia.- przedrzeźniał mnie.- Chyba coś już o tym wiesz, mam rację?
-Nie...- zaprzeczyłam.- Nie mam pojęcia, o czym mówisz.
-Kłamać to ty nie umiesz, złotko.- drażnił się ze mną.- Rozumiem, że Ellie ci jeszcze o nas nie powiedziała?
-O jakich NAS?
-O mnie i o Stefano. Jesteśmy braćmi, wampirami.
-Wampi co?!- krzyknęłam.
-Spokojnie, ochłoń trochę, bo zaraz wybuchniesz.
-Twoje żarty są beznadziejne.- powiedziałam niemiło.
-Nie oczekuję, aby były inne, w końcu pochodzę z innej epoki.
-Możesz jaśniej?
-O, nagle cię zaintrygowałem?- zapytał z głupawym uśmieszkiem.
-Tego nie powiedziałam. Na prawdę jesteś wampirem?
-Śmiesz wątpić?- oburzył się, po czym ukazał swoje śnieżnobiałe kły.
Cofnęłam się o krok.
-Nie martw się, nic ci nie zrobię.- schował zęby.
-Wierzę, ale wolę dmuchać na zimne niż się sparzyć.
-Zawsze jesteś taka ostrożna i uważna?
-Przeważnie. Masz z tym jakiś problem?- odpowiedziałam beznamiętnie.
-Ja? Nie, oczywiście, że nie. To ta twoja wielka rozwaga blokuje ci przypływ emocji?
-Po raz kolejny powtarzam ci, że nie jestem żadną bez emocjonalną suką!
-A czy ja coś takiego powiedziałem? No cóż, widzę, że moja obecność tylko wyprowadza cię z równowagi, więc ja już cię opuszczam, ale nie martw się: spotkamy się jeszcze nie raz.
-Po prostu skaczę ze szczęścia.- mruknęłam sarkastycznie.
-Do zobaczenia królowo śniegu!- pożegnał się i już go nie było.
'Wredny palant.'
Nagle usłyszałam dźwięki organ. Co tu robią organy i kto na nich gra? Popatrzyłam na górę i to, co zobaczyłam wstrząsnęło mną: one same grały! Na dodatek na scenie pojawiły się jakieś marionetki, a ja z niewiadomej przyczyny stałam tam ubrana w długą suknię i wymalowana jak jakiś plastik. Co się tu dzieje?
Jej, ten rozdział udało mi się wyjątkowo szybko napisać, ale to też pewnie dlatego, że jest krótszy niż pozostałe. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, bo właśnie od niego akcja zacznie nabierać tempa xD.
Ilość komentarzy wpływa na szybkość pojawienia się kolejnego rozdziału, więc komentujcie :).
Oczywiście przypominam o zakładce "Pytania do bohaterów ;).