czwartek, 20 lutego 2014

Prologue

Moontown. Zwykłe miasteczko, leżące na północ od Londynu. Zero przestępczości, dziwnych i nie wyjaśnionych zjawisk, dni długie, noce krótkie i jasne. Od stuleci nie wydarzyło się tu nic niezwykłego i niepokojącego, aż do tego dnia...
-Mamo, wychodzę!
-Dobrze, tylko wróć wcześnie!
Nie wrócił. Już nigdy. Znaleziono jego ciało w pobliskim lesie, chociaż jego przyjaciele uparcie twierdzili, że trzymali się od niego z daleka. Żadnych ran kłutych, siniaków, czy obrażeń od pistoletu. Nic. Tak, jakby po prostu zasnął...
Valerie 
-...dziś mija 25 rocznica śmierci chłopaka. Bliscy zbierają się nad jego grobem i opłakują straty.
Szybkim ruchem wyłączyłam telewizor.
-Ile razy mają zamiar jeszcze o tym trąbić?!- zdenerwowałam się.- Przecież to się stało 25 lat temu!
-Daj spokój, Val. Przecież to media, muszą znaleźć sobie jakąś sensację.- powiedziała Rose. 
-Ale żeby co roku w kółko gadać o tym samym? To już się robi nudne. Gówno, a nie sensacja.
-Widocznie jesteś w tym osamotniona. Ja uważam, że ta śmierć jest na serio trochę dziwna. Żadnych ran, tak jakby go ktoś zaczarował.
-Nic nadzwyczajnego. Zwykła i normalna śmierć. Pewnie był po prostu chory.
-Ty na prawdę w to wierzysz?- spojrzała na mnie.
Rose
Czasem mam wrażenie, że posiadam jakieś zdolności paranormalne. Czułam, jakby za chwilę coś miało się wydarzyć. Coś, co odmieni moje życie... Dobra, zamknij się, Rose. Znowu cię wezmą za wariatkę i przepiszą leki anty-stresowe. Dziś jest wyjątkowy dzień, masz prawo tak się czuć. 
'Boże, kto normalny o tej porze dzwoni do drzwi?' Chwila, moment... Przecież nikt nie dzwonił, idiotko! Znowu mam jakieś omamy. Dosłownie sekundę po tym usłyszałam dzwonek do drzwi. 'Dobra... To było dziwne...' Będąc w lekkim szoku, poszłam otworzyć. 
Gdybym wtedy wiedziała, w życiu bym nie otworzyła... 



No więc tak, chciałbym was serdecznie powitać na moim nowym blogu. Mam nadzieję, że prolog się spodobał ;).
Tak więc:
Przedstawienie czas zacząć!

4 komentarze: