czwartek, 13 marca 2014

Chapter 3 Początek, czy koniec?

"Tota vita discendum est mori"

Rose
"Siedź cicho, idiotko!" "Wszyscy mają cię za wariatkę!"
Ocknęłam się. Pozostali patrzyli na mnie zatroskanym wzrokiem.
-Coś się stało?- zapytałam niepewnie.
-Chyba raczej ty powinnaś nam na to odpowiedzieć.- usłyszałam głos Zayna.
-Rose, wszystko w porządku?- zaniepokoiła się Ellie.
-W jak najlepszym. A dlaczego pytasz?
-Przecież przed chwilą pytałaś się nas o to samo.- zauważył Louis.
-Na prawdę? Szczerze to jakoś nie pamiętam.
Val i Ellie spojrzały na mnie z wyczuwalnym niepokojem, a reszta wymieniała się dziwnymi spojrzeniami.
"Głupia dziewczyno! Nie pasujesz tu, powinnaś teraz siedzieć w psychiatryku!"
-Rose, uspokój się.- poczułam na swoim ramieniu dłoń Liama.
Jak na zawołanie cały głos podświadomości zniknął tak szybko jak się pojawił. Nie czułam nic oprócz błogiego spokoju, radości i ukojenia. Zupełnie jakbym była na haju.
-Liam, nie powinieneś...- zaczęła nie spokojnie Ellie.
-A masz jakiś inny pomysł?
-Ja mam, powinniśmy dać sobie z nią spokój i rozpocząć poszukiwania. W końcu cały czas stoimy w jednym miejscu.- prychnęła Blair.
-Przecież dzięki Rose mamy już pierwszą wskazówkę.- powiedziała Val.
-I myślisz, że całe zadanie wykonane? Że świat jest już bezpieczny?-zakpiła.
-Nie, ale przecież nie możemy jej tak zostawić, trzeba jej pomóc.- zawzięcie broniła mnie przyjaciółka.
-Najlepiej będzie, jak zafundujemy jej pobyt w psychiatryku.
-Że co proszę?!- wkurzyła się Val.- Nie masz prawa mówić czegoś takiego o mojej przyjaciółce!
-Ona ma rację, Blair. Skoro jest jedną z wybranych, to musi być razem z nami. Jesteśmy zespołem.- próbowała złagodzić sytuację Ellie.- Może to właśnie jest jej dar?
-Coś mało przydatny.- prychnęła.
-Najlepiej zamknij już tą swoją jadaczkę i...- zacisnęła pięści Val.
-Valerie, przestań!- krzyknęłam.- Blair ma rację, nie powinno mnie tu być, tylko wam zawadzam.
-Nie prawda.- odparł stanowczo Zayn.
-Ale...
-Siedzimy w tym wszyscy, więc nie myśl, że uda ci się teraz zwiać do jakiegoś psychiatryka!- zdenerwował się... Louis, tak chyba tak miał na imię.
-Słucham? Na prawdę wydaje ci się, że jestem takim tchórzem? Jesteś jakimś cholernym idiotą, jeśli tak myślisz, bo mogę założyć się, że to ty pierwszy się złamiesz.
-Zakład przyjęty.- uśmiechnął się chytrze.- Jeśli wygram, będziesz musiała przez cały dzień robić to, co zechcę. Chociaż jestem pewien, że prędzej, czy później zrobisz to z własnej woli.
-Żebyś się nie przeliczył.- prychnęłam.- Widzę, że ktoś tu ma bardzo duże ego, ale to nawet lepiej. Im wyższa samoocena, tym boleśniejszy będzie jej upadek.
-Muszę cię zmartwić. Przez lata kształtowałem swoją pewność siebie, więc teraz nikt, nawet ty nie zdoła jej nawet zachwiać.
-Może i była kształtowana przez lata, ale zniszczona może zostać w sekundę.
Dopiero teraz zorientowałam się, że byliśmy sami. A oni co, wyparowali, czy jak? Nagle usłyszałam dźwięk swojej komórki. Byłam pewna, że nie brałam jej ze sobą, więc jak się tu znalazła? Po chwili namysłu, odebrałam połączenie.
-Halo?
-Skończyliście już?- usłyszałam w słuchawce głos Val.
-O czym ty mówisz?
-Hmmm... Może o niejakiej Rosemarie Esmeraldzie Dynamite i Louisie Tomlinsonie?
-Dobrze wiesz, że nienawidzę, jak mówisz do mnie pełnym imieniem.
-Oj, wiem doskonale.- mogłam się założyć, że w tej chwili na jej twarz wpełzł głupawy uśmieszek. Jak ja jej czasami nie znoszę!
 -A tak w ogóle, to czego zwialiście z pokoju?
-Pewnie dlatego, że nie mieliśmy ochoty słuchać, jak skaczecie sobie nawzajem do gardeł.
-Możecie już przyjść, więcej się słowem do niego nie odezwę.
-Aha, trzymam cię za słowo.- mruknęła, po czym się rozłączyła.
Dosłownie po kilkunastu sekundach cała "załoga" z powrotem znalazła się w tym samym pomieszczeniu, co my.
-Kiedy zaczynamy?- zapytałam.
-Najlepiej od razu.- odpowiedział Liam.
-Musimy wziąć pod uwagę ten tajemniczy głos, który kazał nam cofnąć się wstecz.
-To był ten sam, który nawiedził mnie w mojej wizji. Dlaczego on nam pomaga?- wtrąciła Val.
-Bo najwyraźniej szykuje się krwawa bitwa. On nie chce mieć słabych przeciwników. Jest pewny swojego zwycięstwa, aż za bardzo. W tej grze to my jesteśmy pionkami, a on ma doskonałą zabawę, sterując nami. Obserwuje każdy nasz ruch, chociaż my go nie widzimy.- powiedziała Ellie.
-Ale kto to jest? I skąd tyle o nim wiesz?
-Bo znam go od samego początku. Jestem dużo starsza od was i od niego. Pamiętam go już za czasów kołyski.
-To ile ty masz lat?- zapytał Harry.
-Nikt tego nie wie.
-Nie wiesz, ile masz lat?
-A ty wiesz, kiedy powstał świat?
-No nie...
-No właśnie. Istnieję od początku świata. Byłam pierwszą istotą na Ziemi. Mieszkałam razem z Adamem i Ewą w Raju, dopóki ich nie wygnano. Ja zostałam, ale i tak później przepowiednia co do mnie wypełniła się. Musiałam opuścić Raj i udać się na Ziemię, aby uchronić świat przed złem. Byłam świadoma przepowiedni i was, widziałam kim jesteście, jak wyglądacie, chociaż pojawiliście się dopiero po tysiącach lat.
Zamurowało mnie. Dosłownie stałam tam i nie mogłam się ruszyć. Jakby mnie coś trzymało i nie chciało puścić. Otworzyłam usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
-No mów, Rose. Dobrze wiem, co chcesz powiedzieć, ale inni też powinni to usłyszeć.- uśmiechnęła się do mnie.
-Skąd ty... Dobra, nieważne już wiem.
Nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że Ellie, Blair, Zayn, Liam, Thomas i inne pozaziemskie istoty potrafią nam, czyli ludziom czytać w myślach. Jeżeli Ellie mówiła prawdę, to muszę się nauczyć blokować swoje myśli.
-Powodzenia.- mruknął Thomas.
Zlekceważyłam go i zaczęłam mówić.
-Chodzi o to, że skoro Blair jest czarownicą, Zayn czarodziejem, a Ellie zna cały świat od samego początku, to jest szansa na to, żebyśmy mogli dostać się do czasów powstania teatru. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że musimy teraz pójść do niego.
-Po co?- zapytała Blair.- Przecież to już ruina.
-Ale jestem pewna, że coś tam jest. Coś, co pomoże nam w przeniesieniu się w czasie.
-Ale jeżeli Blair i Zayn mogą czarować, to mogliby stworzyć jakiś portal, czy coś w tym rodzaju.- zauważył Niall.
-Widzę, że ktoś tu naoglądał się za dużo "Czarodziejki z księżyca".- powiedziała z przekąsem Blair.
-Harrego Pottera.- burknął.
-To nie jest takie proste, Niall. Co prawda, mamy moc i to nawet całkiem potężną, ale nie możemy ot tak sobie nagle wyczarować jakiegoś portalu i przenieść się w czasie. Uda się to tylko podczas pełni księżyca, gdy w odpowiednim miejscu wypowiemy regułkę z księgi zaklęć.
-Przecież pełnia jest jutro.- odezwał się Louis.
-Tylko, że nikt z nas nie wie, co to za miejsce, a tylko w nim jest możliwe to zaklęcie.
-Dlatego uważam, że powinniśmy udać się do teatru!- krzyknęłam.
-W takim razie w drogę.- oświadczyła Blair, pstryknęła palcami i już po chwili znaleźliśmy się naprzeciw starego, zawalonego budynku.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
-No co? Uważasz, że chciałoby mi się wlec się przez całe miasto, żeby tylko podziwiać jakieś zniszczone mury?
Zaśmiałam się pod nosem, po czym ruszyłam przed siebie.
-Gdzie ty idziesz?- zapytała Val.
-Do środka, nie widać? Nie wiem jak wy, ale ja nie mam zamiaru sterczeć tu cały dzień.
"Idź do rekwizytorni." "Dlaczego?" "Nie wierzę, że gadasz ze swoją podświadomością." "A co mam niby robić, skoro każesz mi szukać czegoś w takim miejscu. Przecież powinnam udać się na scenę." "Po co? Masz zamiar bawić się w aktorkę? O ile mi, a raczej tobie wiadomo, zbyt dużo czasu nie mamy, bo pełnia już jutro." "W takim razie tym bardziej powinnam zapomnieć o rekwizytorni, nie prawdaż? To jest ostatnie miejsce, do którego muszę zajrzeć." "Dlaczego sobie nie ufasz?" "Ufam, o co ci chodzi?" "Chyba raczej o co CI chodzi? Ja  jestem tobą, twoim głosem podświadomości, jeśli mnie nie słuchasz, to nie słuchasz też samej siebie."
W tym momencie głos podświadomość jakby ucichł. Świetnie, zostałam z tym wszystkim sama. Tak na prawdę, to cały czas byłam sama i po prostu gadałam ze sobą. A właśnie... Gdzie reszta? Gdzie ja jestem? Za bardzo skupiłam się na "rozmowie", że teraz za nic w świecie nie mam pojęcia, gdzie się znajduję. Spojrzałam w bok i ujrzałam drzwi z ledwo widocznym napisem "Rekwizytornia". 'Cóż za ironia.' Dobra, raz się żyje, wejdę tam. Otworzyłam skrzypiące drzwi i znalazłam się pośród wszystkich rekwizytów scenicznych i strojów. Moją uwagę zwrócił kostium, wiszący na końcu sali. Był cały czarny is składał się z czarnej koszuli, spodni, peleryny oraz wysokich, czarnych kozaków. Nie wyróżniał się niczym niezwykłym, jednak poczułam, że to właśnie on może mi pomóc. Niepewnie podeszłam w jego stronę i wzięłam go do ręki.
Wokół mnie zapanowała ciemność. Byłam tylko ja i rzekomy strój, który trzymałam w ręce. Nagle tuż przed moimi oczami pojawiła się ogromna twarz.
Krzyknęłam ze strachu i upuściłam ubranie.
Z powrotem znalazłam się w rekwizytorni, ale czułam, że nie jestem tu sama. Powoli odwróciłam się i ujrzałam tą samą kobietę, której twarz miałam zaszczyt obejrzeć przed chwilą.
Valerie
-Rose, gdzie jesteś?- darłam się po raz setny.
Niestety nie dawało to rezultatów. Moja przyjaciółka po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Na domiar złego ja także odłączyłam się od reszty, bo nigdzie nie widziałam nikogo z naszej gromady. 'Po prostu zajebiście, Val zgubiłaś się w ogromnym teatrze, który lada chwila może na ciebie runąć.' Dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w jakimś długim korytarzu, a przede mną widnieją 3 wejścia. 'Zupełnie jak w jakimś horrorze, ty to masz szczęście dziewczyno.' Ok czyli mam wybrać któreś z drzwi. Albo będzie tak, że nie zależnie, które wybiorę i tak wyskoczy jakaś zjawa i mnie zabije, albo wybiorę złe i zamiast znaleźć się w cudownej przesączonej różem krainie, będę siedziała na krześle elektrycznym, a pilnował mnie będzie facet bez głowy z nożem w ręku. 'O czym ty myślisz, Val? Za dużo się naoglądałaś horrorów w piątkowe wieczory i teraz ci odbija.' Postanowiłam, że wybiorę środkowe drzwi. Tak jakoś mi się najbardziej spodobały, a niech się dzieje, co się chce. Przekroczyłam próg i znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu. 'Dobra, to nie jest kraina słodkości, więc może dyskretnie się wycofam i wybiorę jakieś inne wejście.' Niestety tuż po tym pomyśle drzwi zamknęły się. 'Ok, zaczynam się bać...' Po chwili świeczki zapaliły się, oświetlając całą przestrzeń. Niestety nie uspokoiło mnie to, wręcz przeciwnie, bo wokół mnie leżały przypięte do ściany trupy. Zaczęłam krzyczeć, ale natychmiast ktoś zakrył mi usta dłonią.
-Zamknij się, bo skończysz tak jak oni.- usłyszałam chłodny głos tuż przy uchu.
Przeszły mnie ciarki, a serce przyspieszyło bicia. Poczułam, że "ktoś" zabiera rękę z mojej twarzy. Momentalnie odwróciłam się, aby przekonać się, kto sprawia, że zaraz padnę na zawał, lecz jak zwykle nic nie zobaczyłam, jedynie cień przesuwający się po ścianie.
-To znowu ty?- zapytałam z większą odwagą.
-Zależy o kim mówisz.- zaśmiał się.
-O rzekomym "największym wrogu".
-Robert? Nie.
-On ma na imię Robert?
-Oczywiście, jak mogłaś nie wiedzieć? Upss... Zapomniałem, że Ellie nie zdążyła wam jeszcze powiedzieć, mój błąd.
-O czym ty mówisz?
-Bo tak w zasadzie opowiedzieć o nim powinna Ellie, nie ja.
-A czy to coś zmienia?
-Tak i to dużo.- znów się przemieścił.
-Mógłbyś przestać?- powiedziałam z nutką irytacji.
-Ale co?- wyraźnie był rozbawiony moim zachowaniem.
-Ciągle zmieniasz swoje położenie. W końcu dostanę skurczu szyi.
-A musisz na mnie patrzeć? Przecież i tak widzisz tylko mój cień.
-I co z tego, przynajmniej jestem pewniejsza.
-Oczywiście, twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.- ukłonił się.
-Więc kim jesteś, skoro nie Robertem?- zmieniłam temat.
-Jego sługą, na imię mi Mors.
-Co to oznacza?
-Śmierć.
Po ciele znów przebiegły mi charakterystyczne ciarki.
-Spokojnie, nie masz się czego obawiać, nie jesteś tu, aby pożegnać się z życiem.
-Więc po co?
-A no wiesz, brakowało mi towarzystwa i postanowiłem cię zaprosić na herbatkę. Wolisz zwykłą z krwi nietoperza, czy z dodatkiem pajęczych nóżek?
Zachłysnęłam się powietrzem. 'Czy ja dobrze usłyszałam?'
-Żartowałem.- jego śmiech ponownie rozniósł się po sali.- Robert postanowił dać wam kilka wskazówek. Stwierdził, że tacy nieudacznicy jak wy nigdy w życiu nie wykonają zadania. Co prawda Rose jest na dobrej drodze, ale co to da, skoro jest sama i nie ma możliwości otworzenia portalu.
-Nie potrzebujemy pomocy.- uniosłam głowę do góry.
-Nie? Dobrze, w takim razie już cię wypuszczam, ale powodzenia w odnalezieniu pozostałych. Chyba, że twoją ambicją jest wieczny pobyt w katakumbach z przeróżnymi stworami, które tylko czyhają na moment, w którym będą mogły wydrapać ci oczy i wyssać twoją krew.
-Kłamiesz.- powiedziałam już mniej pewnie.
-Jesteś pewna, że nie chcesz tych wskazówek? My tylko chcieliśmy pomóc...
-Dobra.- warknęłam.- Czego chcecie w zamian?
-Kropli twojej krwi i jednego włosa z twojej głowy.
-Słucham?
-Nie udawaj, że nie usłyszałaś. Pomogę wam, jeśli otrzymam twoją krew i jeden włos.
-Po co ci to?
-A to już nie powinno cię interesować.- nagle poczułam mocne ukłucie w brzuch i upadłam na kolana.- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nie pamiętasz?
Z trudem podniosłam się i starałam się utrzymać równowagę.
-Zgoda.- wyszeptałam.- Ale obiecaj, że nam pomożesz.
-Przysięgam na mojego pana. A teraz usiądź na krześle.
Przełknęłam ślinę i niepewnie wykonałam polecenie.
-Nie masz się czego bać, to tylko kropelka krwi i kawałek włosa.
-Bardziej obawiam się tego, do czego później je wykorzystasz.
-Wystaw palec wskazujący u twojej prawej ręki.
Zrobione. Wystawiłam rękę, aby po chwili poczuć ukłucie, zobaczyć swoją krew, a w niej Rose. Następnie poczułam wyrywanie włosa i ujrzałam Ellie, Blair, Zayna, Liama, Thomasa, Harrego, Nialla i Louisa.
-Wybierz do kogo z nich mam cię przeteleportować.
No i tu zaczynają się schody. Co wybrać? Z jednej strony Rose jest moją najlepszą przyjaciółką i powinnam być z nią, ale z drugiej strony w drugiej grupie są istoty, które na pewno odnajdą Rose i pomogą nam stąd wyjść.
-Do reszty.- powiedziałam drżącym głosem.
-Dobry wybór.- po raz kolejny usłyszałam jego śmiech i po chwili leżałam już na podłodze u stóp Thomasa. O ironio!



Jej, nareszcie udało mi się napisać 3 rozdział. Bardzo przepraszam, że tyle na niego czekaliście (o ile w ogóle to robiliście xD). Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Bardzo proszę o komentarze, które na prawdę motywują.













6 komentarzy:

  1. Woooow! Cudny rozdział. życzę weny xx Zapraszam do mnie: nadzieja-jestzawsze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej! Tak się cieszę, że dodałaś ten rozdział, jest świetny <3
    czytałam kilka opowiadań o istotach magicznych ale to...to jest moje ulubione :**
    Nie mogę doczekać się następnego. Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo!
    I WANT NEXT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Zwykle nie czytam takich opowiadań ale to mi się bardzo spodobało
    W wolnej chwili zapraszam http://dreamfanfictiononedirection.blogspot.com/
    tt>>>>> @DarSul2000

    OdpowiedzUsuń
  4. Fenomenalne !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    nie mogę się doczekać następnego
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. nic ująć (n-i-c) wszystko dodać, a najlepiej dodać następny rozdział. To jest boskie! Ja chce już następne ;( kiedy dodasz? ;( ?

    OdpowiedzUsuń